(Uwaga: ten post ponownie przerywa moje wyjaśnienia z szerokiej i wąskiej ścieżki)
Witajcie drodzy czytelnicy,
Chciałbym dziś przedstawić bardzo osobisty projekt. Od dawna chodził mi on po głowie. Spędziłem nad nim wiele godzin i wielokrotnie go poprawiałem. Nawet teraz wciąż go dopracowuję. Ale myślę, że nadszedł czas, aby zaprezentować wam to zdjęcie. Zacznijmy jednak od początku.
Jak to się wszystko zaczęło
Historia tego zdjęcia rozpoczęła się niemal dokładnie trzy lata temu. Był październik 2021 roku i, jak od czasu do czasu informowałem w swoich postach, lata 2020 i 2021 nie były dla mnie łatwe. Miałem ogromne problemy z tarczycą. Potem była pandemia koronawirusa. W tym czasie nadal mieszkałem w pięknej Górnej Bawarii. Ale moje problemy zdrowotne i koronawirus sprawiły, że poczułam się samotna. Chciałem mieć kogoś u boku. W moim głębokim cierpieniu błagałem Boga o pomoc. Czasami Bóg odpowiada na nasze modlitwy tylko dlatego, że tak pilnie o to prosimy, a niekoniecznie dlatego, że jest to zgodne z Jego planem. Tak było w tym przypadku. Moja modlitwa została wysłuchana. Poznałam młodego człowieka wiary. Bóg dał nam trzy wspaniałe miesiące z wieloma dużymi i małymi cudami. To było po prostu niesamowite, jak bardzo zostaliśmy pobłogosławieni pięknymi doświadczeniami na łonie natury. Oto kilka wrażeń z inwazyjnej sytuacji pogodowej i zimowej krainy czarów:

Wkrótce jednak zdaliśmy sobie sprawę, że przeżywamy naszą wiarę zbyt odmiennie. Musieliśmy przyznać przed sobą, że wspólna przyszłość nie ma sensu. Rozstaliśmy się więc ponownie w grudniu 2021 roku. Było to dla mnie niezwykle trudne, mimo że wiedziałam, że tak będzie najlepiej. Ale to nie było wszystko!
Od lata 2021 roku poważnie rozważałem opuszczenie Bawarii i powrót do Lipska. Ostateczna decyzja o przeprowadzce zapadła w grudniu. Z ciężkim sercem złożyłem wypowiedzenie mojemu szefowi. Tydzień później wprowadzono wymóg szczepień na koronawirusa dla pracowników służby zdrowia. Teraz miałem problem. Mój nowy szef nie mógł mnie zatrudnić, jeśli nie zostałam zaszczepiona lub nie wyzdrowiałam. Nie byłem ani jednym, ani drugim. Szczepienia absolutnie nie wchodziły w grę. Zastanawiałam się, z czego mogłabym żyć, gdyby nie pozwolono mi pracować jako terapeuta zajęciowy. W myślach widziałem już siebie rozwożącego pizzę lub wykonującego inną niewykwalifikowaną pracę.
Następne pytanie brzmiało: gdzie będę mieszkać? Bez pracy nie było mnie stać na własne mieszkanie. Rynek mieszkaniowy w Lipsku również nie wyglądał różowo.
Jakby tego było mało, martwiłem się, czy będę w stanie ponownie przejść przegląd techniczny mojego samochodu. Nowy samochód nie byłby możliwy ze względów finansowych.

W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że jeśli wszystko pójdzie nie tak, nagle stracę wszystko. W ciągu miesiąca moje marzenie o posiadaniu własnej rodziny legło w gruzach, moje mieszkanie zostało zlikwidowane bez perspektyw na nowe, nie mogłem rozpocząć nowej pracy, a mój samochód mnie zawiódł. Do tego doszły problemy zdrowotne, które objawiły się absolutnym brakiem sił. Byłem u kresu sił.
Nie widziałem rozwiązania wszystkich moich problemów. Najgorszym z nich było zrujnowane marzenie o posiadaniu własnej rodziny. Od dzieciństwa nigdy nie pragnęłam niczego innego niż być żoną i matką. Ale byłam tam, w wieku 31 lat, bez męża, bez pracy, bez mieszkania i prawie bez samochodu. Moja sytuacja hormonalna jeszcze bardziej pogorszyła sytuację.
Jim i Elisabeth Elliot
Krótko przed świętami Bożego Narodzenia odwiedziłem w Monachium moją drogą i głęboko religijną przyjaciółkę. Poleciła mi przeczytanie książki „Święta samotność“ autorstwa Leslie Ludy. Powiedziałam jej, że znam już wszystkie zasady dotyczące związków. W moich wczesnych latach dwudziestych przeczytałam wiele książek na ten temat, więc wiedziałam o tym wszystko - przynajmniej w teorii.
Pojechałem do rodziców na święta. Byłem niesamowicie wyczerpany i wykończony. Spędziłem wiele godzin po prostu leżąc na łóżku lub kanapie, ponieważ nie byłem w stanie zrobić nic innego.
Jednak podczas moich nabożeństw ciągle przychodziła mi do głowy pewna myśl: Zamów tę książkę, o której mówił ci przyjaciel! Nie mogłem uwolnić się od tej myśli. W końcu kupiłem używaną wersję książki w Internecie. Po powrocie do Bawarii zacząłem ją czytać w nowym roku. Wciągnęła mnie! Tak, zasady nie były dla mnie nowe, ale znałem je tylko w teorii. Najbardziej przemówiła do mnie historia Elisabeth i Jima Elliotów.
Oboje zdecydowali się na życie w całkowitym oddaniu Bogu. Chcieli również pozwolić Bogu przejąć inicjatywę, jeśli chodzi o znalezienie odpowiedniego partnera życiowego. Kiedy oboje się spotkali, poczuli do siebie pociąg. Jim wyjawił jednak Elisabeth, że choć darzy ją uczuciem, oddał je Bogu. Oboje postanowili modlić się o Boże przewodnictwo. Modlili się, że jeśli Bóg chce ich razem, poprowadzi ich odpowiednio. Jak myślisz, jak długo modlili się o siebie nawzajem?
Modlili się przez pięć lat! Dopiero po pięciu latach wszystkie drzwi zostały otwarte na ślub i wspólną służbę misyjną.

Jak myślisz, jak długo byli małżeństwem? Jim i Elisabeth pobrali się w październiku 1953 r. 8 stycznia 1956 r. Jim i inni misjonarze zostali zamordowani przez Indian Huaorani w Ekwadorze. Elisabeth została z ich młodą córką. Małżeństwo, o które modliła się przez pięć lat, zakończyło się po niespełna dwóch i pół roku. Para wiedziała, że szanse na ponowne spotkanie są niewielkie. Mimo to Elisabeth pozwoliła mężowi odejść. Wiedziała, że nie może go zatrzymać, ponieważ nie należał do niej, ale do Boga. Oddała męża i swoje uczucia do niego Ojcu Niebieskiemu. To zaufanie doprowadziło ją i siostrę jednego z zamordowanych misjonarzy do pójścia do ludzi, którzy zabili ich bliskich. Wybaczyły tym ludziom i zamieszkały wśród nich. W rezultacie całe plemię uwierzyło.
Oddać wszystko, by wygrać wszystko
Ta historia poruszyła mnie do głębi. Na początku trudno mi było zrozumieć, dlaczego czekali pięć lat, aby się pobrać. Zamiast dwóch i pół roku małżeństwa, z łatwością mogliby mieć siedem. Ale oboje postawili służbę Bogu na pierwszym miejscu. Bóg poprowadził ich w różne miejsca, gdzie mogli Mu służyć. Dopiero pięć lat później zaczęli pracować jako misjonarze w tym samym kraju.
Cytat Jima Elliota wrył mi się w pamięć. Miał on wywrócić moje życie do góry nogami i stać się moim nowym mottem. Motto Jima Elliota brzmiało następująco:
„Nie jest głupcem ten, kto daje to, czego nie może zatrzymać, aby zyskać to, czego nie może stracić“.“
W języku niemieckim: „Nie jesteś głupcem, jeśli oddajesz to, czego nie możesz zatrzymać, aby zyskać to, czego nie możesz stracić“.“
Trzeba się chwilę zastanowić nad tym zdaniem, ale ma ono sens! Jeśli zastanowić się nad tym dokładniej, nie możemy niczego zatrzymać w tym życiu. Pieniądze, które zaoszczędziliśmy, mogą przepaść szybciej, niż nam się wydaje. Mój samochód może zostać zniszczony w jednej chwili z powodu wypadku. Mogę bardzo szybko stracić pracę lub dom. Śmierć może nagle zabrać nam ulubioną osobę. Mogę też bardzo szybko stracić zdrowie.
Bez względu na to, jak bardzo się starasz, nie możesz zatrzymać tych rzeczy. A jednak tak desperacko się ich trzymamy. Przez lata wierzyłam, że mogę być naprawdę szczęśliwa tylko wtedy, gdy mam partnera. Trzymałam się kurczowo nadziei na założenie własnej rodziny. Myśl o życiu w pojedynkę była dla mnie niewyobrażalna. Ale kiedy czytałam tę książkę, dotarło do mnie, że Bóg prosi mnie, abym złożyła to marzenie na Jego ołtarzu. Ta myśl wstrząsnęła mną do głębi. Trudno mi to wyrazić słowami. Czułem się, jakbym stał nad przepaścią. Było tak głęboko i ciemno, że nie było widać końca. Skok oznaczałby pewną śmierć. Dokładnie tak się czułam, gdy Bóg delikatnie poprosił mnie, abym porzuciła swoje marzenie o małżeństwie i rodzinie i poddała się Jemu. Myślałam, że to rozerwie moją duszę na strzępy. Rozpoczęły się dni duchowych bitew. Czułam, że umrę, jeśli porzucę to pragnienie. Ale z drugiej strony tęskniłam za ciszą i spokojem. Nie mogłem tego osiągnąć, dopóki goniłem za tym pragnieniem, ponieważ zdałem sobie sprawę, że to niespełnione pragnienie pożerało mnie od środka.
To zdanie Jima Elliota wciąż powracało do moich myśli. Nie mogę zmusić mężczyzny moich marzeń, by pojawił się w moim życiu. Nie ma sensu za nim gonić, jeśli to nie jest Boży plan dla mnie. Mogłabym się go desperacko trzymać, ale wiedziałam, że prędzej czy później mnie złamie. Dlaczego więc nie dać tego, czego i tak nie można zatrzymać?
Po wielu zmaganiach i modlitwach we łzach nadeszło zwycięstwo! Poddałam Bogu moje najgłębsze pragnienie posiadania własnej rodziny, bycia kochaną i chronioną przez mężczyznę. Zdecydowałam się skoczyć w ciemną otchłań. Nie wiedziałam, co się ze mną stanie. Naprawdę czułam się, jakbym miała umrzeć. To był intensywny ból psychiczny. Nie widziałam dna przepaści. Ale mocno wierzyłem w kochającego Boga, który złapie mnie, zanim uderzę w śmiertelną ziemię. I tak się stało!
Po odmówieniu modlitwy do mojego serca powrócił głęboki pokój. Wiedziałem, że Bóg mnie prowadzi. Nie tylko porzuciłam swoje pragnienie posiadania partnera i rodziny, ale także oddałam Bogu moją pracę i sytuację życiową, a także mój samochód. Często słyszy się, że jeśli oddasz Bogu swoje pragnienie partnera, Bóg wkrótce potem ześle na twoją drogę odpowiednią osobę. W moim przypadku tak się nie stało. Minęły już prawie trzy lata, a ja wciąż jestem singlem - ale szczęśliwym! Od czasu tej modlitwy w styczniu 2022 roku mogę z ufnością patrzeć w przyszłość. Nigdy nie chciałam robić wielkich planów na przyszłość, ponieważ zawsze liczyłam się z tym, że mój wymarzony mężczyzna pojawi się za rogiem w każdej chwili. Byłam gotowa rzucić dla niego wszystko. Ale teraz mogłam sobie wyobrazić jedną przyszłość - przyszłość z satysfakcjonującym życiem. Wcześniej było to niewyobrażalne.
Nowy początek
W dniach, które nastąpiły po mojej modlitwie poddania się, moje problemy zaczęły znikać. Otrzymałem dwa zaświadczenia lekarskie stwierdzające, że nie muszę być szczepiony przeciwko koronawirusowi. Mogłem więc rozpocząć nową pracę w Lipsku. Mój samochód został ponownie doprowadzony do stanu używalności przez dobrego przyjaciela i przeszedł przegląd techniczny. Problem mieszkaniowy również został rozwiązany, gdy zdecydowałem się tymczasowo zamieszkać z rodzicami. Był to dla mnie trudny krok, ponieważ czułem się, jakbym poniósł porażkę, wprowadzając się z powrotem do rodziców w wieku 31 lat. Ale w modlitwie Bóg kładł tę myśl na moim sercu, aż w końcu porzuciłem swoją dumę i zgodziłem się na ten pomysł. Zrezygnowałem więc z mieszkania w Bawarii.
W pewnym sensie naprawdę zrezygnowałem ze wszystkiego, co było dla mnie ważne, kiedy się przeprowadziłem. Przeprowadziłam się z przestronnego dwupokojowego mieszkania z powrotem do pokoju moich dzieci.
Przeprowadzka do Lipska oznaczała początek nowego etapu w moim życiu. Kiedy patrzę wstecz na ostatnie dwa i pół roku, mogę bez przesady powiedzieć, że były to najszczęśliwsze lata w moim życiu. Nie były one łatwe. Krótko po moim powrocie do starego domu, otrzymałem wezwanie do pracy jako pracownik biblijny w mini-pracy. Rozwiązało to moje problemy finansowe i było odpowiedzią na modlitwę, o którą modliłem się przez długi czas, a mianowicie, że będę mógł służyć Bogu. Ale ta praca jest trudniejsza, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Już kilka razy osiągnąłem granice swoich sił.
Ale błogosławieństwo, które ja sam otrzymuję z tej pracy, nie może być przyćmione przez nic na tym świecie. Żaden człowiek, żadne pieniądze, żaden dom, żaden samochód na tym świecie nie może dać takiego spełnienia, jakie otrzymują ci, którzy pracują dla zbawienia ludzi. Szczególnie studiowanie Biblii razem z ludźmi, którzy chcą poznać Boga, jest dla mnie największym błogosławieństwem. Dzięki studiowaniu Biblii poznałem Boga w zupełnie nowy sposób i zakochałem się w Nim. Jednocześnie widzę, jak On zmienia i wyzwala ludzi. Naprawdę nie ma nic, co mogłoby przynieść więcej szczęścia i radości. Gdybym był żonaty i miał własną rodzinę, nie byłbym w stanie wykonywać posługi, którą teraz mogę wykonywać.
Trzy lata temu widziałem przed sobą tylko ciemną, niezgłębioną otchłań. Teraz widzę światło, radość i cudowny charakter wspaniałego Boga.
Szczególnie w ciągu ostatnich kilku tygodni i miesięcy Bóg pomógł mi porzucić nawyki, które trzymały mnie w niewoli przez długi czas. Nie potrzebuję już tych rzeczy, aby wypełnić dziurę w moim wnętrzu, ponieważ znalazłem coś znacznie lepszego.
Tak, nadal chcę mieć u boku silnego mężczyznę, z którym mogłabym razem służyć Bogu. Wciąż się o to modlę. Ponieważ zdaję sobie sprawę, że dzieło Boże pilnie potrzebuje prawdziwych mężczyzn. Ale wiem, że mój kochający Ojciec ma wszystko w swoich rękach. On poprowadzi swój kościół i mnie bezpiecznie. Nie potrzebuję już mężczyzny, aby być szczęśliwą lub kompletną. Mam Jezusa. A On zajmie się resztą.
To prawda, że powinniśmy stawiać królestwo Boże na pierwszym miejscu, a Bóg doda wszystko inne.
Dlaczego więc tak kurczowo trzymamy się tego, czego i tak nie możemy zatrzymać, skoro jest coś do zyskania, czego nigdy nie możemy stracić?
Obraz
Starałem się zawrzeć to wszystko w tym obrazie. Obraz odzwierciedla moje marzenia i życzenia. Możesz zobaczyć różne rzeczy i symbole przybite do krzyża. Na górze
jest ego, które zawsze chce decydować o wszystkim samo i nie lubi podporządkowywać się Bogu. To musi najpierw umrzeć. Potem są wszystkie inne rzeczy, takie jak pieniądze, miłość, dom, samochód, a nawet moje marzenie o żeglowaniu. Widać też kilka rzeczy, z którymi walczę od dłuższego czasu. Kobieta na zdjęciu kładzie taśmę filmową na krzyżu. Przez wiele lat byłem uzależniony od filmów. Kiedy zacząłem malować ten obraz, wciąż się z tym zmagałem. Ale w międzyczasie Bóg dał mi wielkie zwycięstwo. Dokładnie tak samo jest z muzyką. Nie potrzebuję już tych rzeczy, aby wypełnić wewnętrzną pustkę we mnie.

U stóp krzyża znajduje się worek. Znajdują się w nim dwa inne przedmioty. Pierwszym z nich jest zegar. Oznacza on czas. To kolejny obszar, który chciałbym kontrolować. Ponieważ często denerwuję się, gdy Bóg prowadzi mój dzień inaczej niż planowałem. Widać też czekoladę. Jestem czekoladoholikiem od dzieciństwa. To również nie zostało jeszcze całkowicie przezwyciężone i wymaga dalszego uzdrowienia w moim sercu. Ale Bóg mnie tam poprowadzi.
Wciąż na nowo zanoszę te wszystkie rzeczy przed krzyż i oddaję je Bogu. On decyduje, kto jest właścicielem mojego serca i uczuć. On jest właścicielem moich pieniędzy, mojego domu, mojego samochodu, mojego czasu i mojego wolnego czasu. Czasami trudno jest zrezygnować z tych rzeczy, gdy Boża wola jest sprzeczna z moją. Ale kiedy znowu się z tym zmagam, myślę o Elisabeth i Jimie Elliot, którzy oddali wszystko, nawet swoją wielką miłość, aby zdobyć ludzi dla wieczności. Elisabeth nigdy nie żałowała tej decyzji. Tak jak ja nigdy nie żałowałem swojej.
Po co żyjesz?
Jest jeszcze jeden cytat z mojej ulubionej autorki, Ellen White, który towarzyszy mi od wielu lat i którego prawdziwość mogę tylko potwierdzić:
„Prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w życiu opartym na służbie“.“
W języku niemieckim: „Prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w życiu opartym na służbie“.“
To prawda! Ci, którzy żyją dla siebie i swoich pragnień, zawsze będą nieszczęśliwi. Ponieważ jest w nas mały potwór, który nigdy nie zostanie zaspokojony, bez względu na to, jak bardzo go karmisz.
Ale jeśli zaufamy Bogu i postawimy służbę Jemu na pierwszym miejscu w naszym życiu, wtedy wszystko inne samo się o siebie zatroszczy. Nigdy nie powinniśmy zapominać, komu służymy! Jest to Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. On stworzył całą moc i wszystkie zasoby wszechświata. Są one niewyczerpane. Ale ten Bóg jest nie tylko wszechmocny, jest także nieskończoną miłością. Kocha cię tak bardzo, że porzucił wszystko dla ciebie i pozwolił ci odejść. Bóg chciał również zyskać to, czego nie może stracić. Ty jesteś tym, co Bóg chce zyskać. Dlatego poszedł na krzyż. Niebo, uwielbienie i miłość aniołów, panowanie nad całym wszechświatem nie były dla Niego nic warte, jeśli TY nie byłeś u Jego boku w wieczności! Jezus wolał zrezygnować z tego wszystkiego, niż stracić ciebie.
Moim życzeniem i modlitwą jest, abyśmy mogli zrozumieć i zaakceptować tę miłość jeszcze głębiej. Potrzeba dużo zaufania, aby porzucić własne pragnienia i pozwolić Bogu się nimi zająć. Ale Bóg wie, że trudno nam Mu zaufać. Wie dokładnie, że chcemy zachować kontrolę nad własnym życiem. Dlatego cierpliwie prowadzi nas krok po kroku i pomaga nam ćwiczyć zaufanie. Naszym zadaniem jest zawsze stawiać Boga na pierwszym miejscu we wszystkim - czy to czas, pieniądze, sprawy serca, praca czy hobby. Każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty musimy odnawiać tę decyzję.
Nie poddawaj się, jeśli jeszcze nie udało ci się zaufać Bożemu prowadzeniu i porzucić własnych planów. Jeśli będziesz wytrwały, zobaczysz coraz więcej małych postępów. Wiele małych postępów zamieni się w większe zwycięstwa. Takie jest moje doświadczenie i mam nadzieję, drogi czytelniku, że takie jest lub będzie również twoje!
Jakie rzeczy musisz jeszcze przybić do krzyża? Jak wyglądałby twój obraz?
Niech cię Bóg błogosławi na twojej ścieżce absolutnego oddania!

Jeśli chcesz mieć moje zdjęcie, zajrzyj na stronę Sklep internetowy nad lub kontakt ja!
Powiązane posty
