0 Komentarzy

Zawsze możesz polegać na przyjacielu; kiedy jesteś w złym stanie, jest dla ciebie jak brat. 

- Biblia, Księga Przysłów 17:17

Posiadanie prawdziwych przyjaciół jest prawdziwym błogosławieństwem z nieba! Jak dotąd w moim życiu miały miejsce dwie sytuacje, w których doświadczyłem prawdziwości powyższego wersetu biblijnego. Pierwsza sytuacja miała miejsce trzy i pół roku temu, kiedy rozbiłem rower i potrzebowałem pomocy w myciu i ubieraniu się przez kilka dni i tygodni. Na szczęście miałem wtedy naprawdę wspaniałego współlokatora, który dobrze się mną zaopiekował. 

Drugie wydarzenie miało miejsce w tym roku. Podobnie jak w przedostatni post W marcu tego roku byłem hospitalizowany przez kilka tygodni. Szpital znajdował się w Monachium, oddalonym o około godzinę jazdy samochodem. Starsza para z mojego zboru uprzejmie zaoferowała, że zawiezie mnie do szpitala i odbierze z powrotem. 

Kiedy mnie odebrano, od razu zostałem rozpieszczony pyszną zupą ziemniaczaną. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że garnek był wykonany z ceramiki. Kiedy próbowałem podgrzać zupę, pękł, a zupa rozlała się po całej płycie. Byłem niesamowicie zażenowany. 

Miałem też inną wpadkę. Świeżo po powrocie do domu miałam ochotę zrobić sobie pizzę. Pełna radości odmierzyłam wszystkie składniki na razowe orkiszowe ciasto drożdżowe i włożyłam je do miski. W końcu okazało się, że brakuje tylko drożdży. Byłam święcie przekonana, że w szafce mam jeszcze trochę suchych drożdży, ale była to ziejąca pustka. Przeszukałem wszystkie supermarkety w okolicy, ale nigdzie nie było drożdży - ani suchych, ani świeżych. Nie chciało mi się w to wierzyć! Półki supermarketów zostały splądrowane! Wydawało się, że ludzie spodziewają się końca świata, ale to był tylko wirus grypy, który uderzył w nasz kraj. W każdym razie zadzwoniłam do mojej drogiej przyjaciółki, której garnek rozbiłam, a ona podzieliła się ze mną ostatnią paczką suszonych drożdży.  

Ale to nie wszystko: niedługo później pojawiły się u mnie poważne problemy z układem sercowo-naczyniowym, wywołane przez niewłaściwe leki. Nigdy w życiu nie czułem się tak źle. Bałem się, że upadnę i będę leżał nieprzytomny sam w moim mieszkaniu. Ponieważ mój lekarz rodzinny powiedział mi, żebym uważał na siebie i w razie potrzeby wezwał karetkę, postanowiłem to zrobić tego popołudnia. Zostałem więc odwieziony do szpitala w Monachium, gdzie migały niebieskie światła. Na szczęście okazało się, że moje serce jest stabilne i mogłem wrócić do domu. Ale jak wrócić do domu w takim stanie i o tak późnej porze? Ponownie, jedyną rzeczą, o której mogłem pomyśleć, była para, z którą się przyjaźniłem. Zadzwoniłem do nich, a oni od razu mnie odebrali. To prawdziwa dobroczynność, gdy ktoś jedzie prawie 200 kilometrów dla kogoś innego o 21:00 wieczorem! 

Ta starsza para jest dla mnie wzorem gościnności i uczynności! Gdyby tylko ułamek ludzi był taki jak oni, świat byłby lepszym miejscem.
W tych czasach jestem tym bardziej wdzięczny, że należę do globalnej rodziny wiary, która wspiera się nawzajem nawet w trudnych czasach. 

Oczywiste jest, że chciałem okazać wdzięczność za całą pomoc, którą otrzymałem i wszystkie kłopoty, które spowodowałem. Nie mogłam się też doczekać, kiedy w końcu będę mogła znów stanąć przed płótnem w moim mieszkaniu i je namalować. Szukałem więc wesołego motywu, który odzwierciedlałby radość życia moich drogich przyjaciół. Na Youtube natknęłam się na Samouczek John Magne Lisondra. Podobał mi się i wyglądał na stosunkowo łatwy. To pierwszy obraz, na którym nie namalowałem wcześniej małego obrazu testowego na papierze akrylowym. Był też naprawdę łatwy do namalowania. Z wyjątkiem łąki na prawo od rzeki. Nie chciałem malować jej tak dobrze. Ale jestem zadowolony z ogólnego rezultatu. Ponieważ chciałem włączyć coś z Biblii do tego obrazu, dodałem zwój z wersetem z 1 Tesaloniczan 5:16. Dziś obraz znalazł miejsce tuż przy wejściu do domu tego drogiego starszego małżeństwa, gdzie jest pierwszą rzeczą, która wita gości. Obraz został stworzony na płótnie o wymiarach 40x50cm.

Dziś, sześć miesięcy później, spoglądam wstecz na burzliwy rok 2020. To nie był łatwy rok. Nie mam na myśli tylko sytuacji z Covid-19, ale także moją osobistą sytuację. Był to jeden z najciemniejszych okresów w moim życiu pod względem zdrowotnym. Ale byłem w stanie doświadczyć, jak każdego dnia otrzymywałem dokładnie taką siłę, jakiej potrzebowałem. Kilka razy trzymałem poniższy tekst biblijny pod nosem Boga, a On za każdym razem dotrzymywał swojej obietnicy: 

On daje siłę zmęczonym i siłę słabym. Młodzieńcy męczą się i mdleją, młodzieńcy potykają się i upadają. Ale ci, którzy pokładają nadzieję w Panu, nabierają nowej siły; podnoszą skrzydła jak orły, biegną i nie mdleją, chodzą i nie męczą się. 

-Biblia, Izajasz 40:29-31 

W tym roku często myślałem, że nie mogę zrobić kolejnego kroku. I to nie tylko w sensie przenośnym... Ale w momencie, w którym nie mogłem pójść dalej, mogłem jeszcze mocniej doświadczyć mocy mojego genialnego odkupienia.  

Kiedy patrzę wstecz na obrazy, które namalowałem w tym roku, jestem po prostu wdzięczny. Pomimo absolutnego wyczerpania i wszystkich zmagań, wyniki były całkiem do przyjęcia. Wciąż brakuje dwóch lub trzech projektów, które ukończyłem w tym roku, a którymi jeszcze nie podzieliłem się na blogu. Jeden z nich, mój największy jak dotąd projekt, namalowałem częściowo w gorączce. Ale więcej o tym w późniejszym wpisie na blogu. 

Teraz pozostaje tylko jedna rzecz do powiedzenia: 

Soli Deo Gloria!

Oto szczegół obrazu, nad którym obecnie pracuję. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane posty