0 Komentarzy

Panuje cisza.
Nie słychać ćwierkania ptaków.
Słychać tylko cichy szum wiatru, który uderza o szorstkie krawędzie skał. Gdy turysta rozgląda się dookoła, po swojej prawej stronie widzi wysoką, masywną ścianę skalną, której końca nie może rozpoznać. Po jego lewej stronie znajduje się niekończąca się, ciemna otchłań. Jest tak czarna, że nie sposób odgadnąć jej głębokości. Z otchłani unoszą się kłęby mgły, tworząc niemal upiorną atmosferę. Wąska ścieżka biegnie wzdłuż nierównej skalnej ściany, prowadząc stromo w górę. Schody są tak wąskie, że może się po nich poruszać tylko jedna osoba. Po lewej stronie nie ma poręczy. Każdy, kto się poślizgnie lub straci równowagę, spadnie w bezkresną czarną głębię.

Ale nic z tego nie martwi podróżnika w najmniejszym stopniu. Właśnie pokonał smoka z Bożą pomocą. Co gorszego może go teraz spotkać?

Czym właściwie jest uświęcenie?

Odważnie i stanowczo kontynuuje swoją drogę. Drogowskaz pokazuje mu, gdzie się obecnie znajduje. Przed nim wąska ścieżka uświęcenia. Wędrowiec zastanawia się trochę nad słowem „uświęcenie“. Słyszał wcześniej o „świętych“. Ale to nie są pobożni ludzie, którzy dokonują cudów i mają specjalną pozycję u Boga. Nie, według jego Biblii, święci to wszyscy ci, którzy naśladują Jezusa. Oznacza to naśladowanie przykładu Jezusa i pozwolenie Duchowi Świętemu na zmianę charakteru. „Uświęcenie“ musi być zatem procesem przekształcania własnej niedoskonałej natury w doskonały obraz Boga. Bóg stworzył człowieka na swój obraz. Grzech zniszczył ten piękny obraz w człowieku. Bóg pragnie przywrócić go w każdym człowieku. Innymi słowy, chce usunąć ego, dumę, zazdrość, nienawiść, gorycz, zmartwienia, lęki, złe nawyki i nałogi z życia ludzi. Zamiast tego chce wykorzystać jego cechy. Są to owoce ducha, które otrzymujemy w Galacjan 5:22+23a„Miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość“.“

Duch Święty pragnie dokonać tej zmiany w każdym człowieku. Nikt nie jest w stanie zmienić swojego serca od podstaw. Możemy pozbyć się kilku złych nawyków na zewnątrz i przyjąć dobre zachowanie. Ale serce pozostaje zepsute. Tylko Bóg może je odnowić. Uświęcenie nie polega na zmianie nawyków, ale na zmianie serca.

W górę i w dół

Wysoce zmotywowany podróżnik wspina się po pierwszych nierównych, skalistych stopniach ścieżki uświęcenia. Nie pragnie niczego więcej, jak tylko stać się jeszcze bardziej podobnym do swojego ukochanego Jezusa. Tak, ta ścieżka wymaga pewnego wysiłku i samozaparcia. Ale podróżnik jest pewien, że może to zrobić z Bożą pomocą. Ścieżka prowadzi go stromo w górę. Przyciska się do skalnej ściany, aby uniknąć ześlizgnięcia się w otchłań grzechu. Wie, że jeden mały błąd może kosztować go życie.

Ale nagle dzieje się coś dziwnego. Ścieżka powinna zawsze prowadzić stromo w górę. Ale teraz jest dokładnie odwrotnie: prowadzi w dół. Po chwili znów prowadzi stromo pod górę. Nie mija jednak wiele czasu, a schodzi jeszcze bardziej stromo w dół, do ciemnego zagłębienia. Powtarza się to jeszcze kilka razy.

Po pewnym czasie wędrowiec jest sfrustrowany. Na początku ścieżka nie wyglądała na długą, ale teraz wydaje się nie mieć końca. Ciągłe schodzenie w dół i późniejsze wchodzenie pod górę pochłania niesamowitą ilość energii i czasu.

Podróżnik zaczyna o tym myśleć. Jego pragnieniem i celem jest dotarcie do miasta w niebie. Oznacza to, że jego ścieżka musi prowadzić w górę, w kierunku nieba. Zanim rozpoczął swoją podróż, znajdował się na dnie, w otchłani grzechu. Był tam uwięziony przez wiele lat. Podczas swojej pielgrzymki pokonał już wiele metrów wysokości, ponieważ otchłań grzechu wydawała się leżeć daleko pod nim. Nie było mowy, by chciał tam wrócić! Ale dlaczego zawsze tak się działo, że ścieżka prowadziła go trochę w tym kierunku?

Gdy powoli pokonuje wąską ścieżkę, zastanawia się nad znaczeniem wzlotów i upadków. Pod górę oznacza, że podróżuje we właściwym kierunku. Pod górę prowadzi go coraz bliżej jego celu, niebiańskiego Jeruzalem. Aby mieć prawo do obywatelstwa w niebiańskim mieście, nasz charakter musi odpowiadać charakterowi prawa niebiańskiego rządu. Tylko ci, którzy nabędą taki charakter podczas swojej pielgrzymki, otrzymają dostęp do niebiańskiego miasta. Ścieżka uświęcenia służy rozwijaniu tego charakteru.

Ścieżka jest wąska i stroma. Wymaga ciągłej czujności i modlitwy, aby nie spaść i nie skończyć z powrotem w starym grzesznym życiu, a tym samym w wiecznej śmierci. Trzeba też trzymać się blisko skały, która zapewnia wsparcie i ochronę. Tą skałą jest Jezus. Ci, którzy pozostają blisko Niego i trzymają się Go, czynią postępy.

Ale niestety, żadna ścieżka chrześcijanina nie jest prostą linią w górę. Grzesznego serca nie da się tak szybko zmienić. Ponieważ wszyscy dorastaliśmy w zepsutym świecie, nie nauczyliśmy się, co to znaczy ufać. Szczególnie najmniej ufamy Bogu. Jakże szybko wątpimy w Jego miłość do nas i w to, że ma On już rozwiązanie każdego problemu. Zdarza się więc, że nie potrafimy tak szybko porzucić starych nawyków z naszego dawnego życia, albo raz po raz wypadamy z wagonu. Raz po raz potykamy się o własną dumę lub zimne serce. Raz po raz ranimy bliskich niecierpliwym słowem. Robisz to wszystko i jeszcze więcej, nawet jeśli tak naprawdę tego nie chcesz. Chcesz być całkowicie z Bogiem i oddać Mu wszystko. Każdego ranka prosisz o to w modlitwie, ale w pewnym momencie w ciągu dnia pojawia się kolejna sytuacja, w której zawodzisz. Po raz kolejny nie potrafiłeś zapanować nad sobą podczas jedzenia, po raz kolejny zdenerwowałeś się na innych użytkowników drogi podczas jazdy. Po raz kolejny zostałeś zirytowany przez wymagającą osobę. Zostałeś potraktowany w krzywdzący sposób lub nie zostałeś doceniony przez inną osobę. Po raz kolejny poświęciłeś się i jaka jest nagroda? Po raz kolejny wymsknęło Ci się niewłaściwe słowo, nawet jeśli nie miałeś tego na myśli.

Czasami może to być bardzo frustrujące. Raz po raz przedstawiasz Bogu swoje słabe punkty i raz po raz ponosisz porażkę.

Moje własne doświadczenie

To właśnie działo się ze mną przez wiele lat. Na początku mojego życia w wierze nie rozumiałem jeszcze koncepcji usprawiedliwienia i uświęcenia. Przyjęcie chrztu było dla mnie bardzo ważne, ponieważ miałem nadzieję, że po chrzcie wszystkie te grzeszne nawyki i pragnienia w moim sercu znikną. Ale niestety tak się nie stało. Po chrzcie walczyłem z zachciankami żywieniowymi, okultystycznymi filmami i muzyką tak samo jak wcześniej. Zastanawiałem się, co się w ogóle zmieniło? Po pewnym czasie stawałem się coraz bardziej sfrustrowany. Ze łzami w oczach błagałam Boga, by uwolnił mnie od tych rzeczy. Ale nic się nie działo. Powoli zaczęłam się zastanawiać, czy Bóg nie jest wystarczająco silny, by mi pomóc. A może moja wiara nie była wystarczająco silna? Moja rozpacz rosła coraz bardziej. Doszłam do punktu, w którym powiedziałam Bogu: „Albo pomożesz mi teraz, albo znowu porzucę moją wiarę!“.“

Tuż przed tym, jak poddałem się w rozpaczy, Bóg wysłał mnie do Josiah Mission School w Allgäu. Nie chciałem tam jechać. Ale ponieważ byłem bardzo zdesperowany, złożyłem podanie w ostatniej chwili i zostałem przyjęty. Poznałem tam zupełnie innego Boga. Nauczyłem się, co oznacza usprawiedliwienie. Do tego czasu wierzyłem, że jeśli zgrzeszę, będę całkowicie stracony i będę musiał zacząć wszystko od nowa. Używając naszej metafory, zrozumiałem, że za każdym razem, gdy zgrzeszę, spadnę z powrotem w ciemną otchłań grzechu i będę musiał zaczynać wszystko od nowa. Oczywiście w ten sposób nigdy nie robiło się żadnych postępów. W szkole misyjnej zrozumiałem, że zostałem uwolniony od grzechu poprzez usprawiedliwienie w oczach Boga. Moja wina została wybaczona, a Bóg dał mi życie wieczne. Byłem zbawiony. Mógłbym powrócić do ciemnej otchłani grzechu tylko wtedy, gdybym całkowicie odwrócił się od Boga.

Od przyczyny i objawów

Mimo to grzechy wciąż pojawiają się w moim życiu. Zrozumienie, że te grzechy są jedynie objawami znacznie głębszej choroby, było dla mnie długim procesem. Nie ma sensu walczyć z objawami, jeśli przyczyna nie została usunięta. Wręcz przeciwnie, im bardziej walczysz z objawami, tym bardziej stają się one uporczywe. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że nasze serca są złamane przez grzech. Każdy z nas ma w sercu czarne plamy spowodowane przez ten zły świat. Często od naszej własnej rodziny. Próbujemy leczyć te czarne plamy za pomocą różnych rzeczy. Może to być poszukiwanie miłości, dobrego jedzenia, pieniędzy, muzyki, filmów i wielu innych rzeczy. Ale tymi rzeczami nie możemy uleczyć ran naszego serca. Niestety, często dzieje się wręcz przeciwnie. Im bardziej gonimy za tymi rzeczami, tym większe stają się rany w naszym sercu. Nawet jeśli zdecydowaliśmy się kroczyć naszą ścieżką z Jezusem i powierzyliśmy Mu prowadzenie naszego życia, On nie usuwa natychmiast wszystkich naszych grzechów. Natychmiast uwalnia nas od bardzo szkodliwych grzechów, takich jak nałogi. Pozostawia jednak w naszych sercach wiele innych rzeczy, abyśmy mogli wzrastać. W tym miejscu rozpoczyna się proces uświęcenia. W oczach Boga jesteśmy już sprawiedliwi i doskonali, ponieważ Jezus zajął nasze miejsce. Bóg akceptuje Jego sprawiedliwość jako naszą. Jest to niesamowity dar, który otrzymujemy od Boga. Ale jak wspomniano wcześniej, Bóg chce przywrócić w nas swój charakter. Wie, że tylko Jego życie i charakter w nas mogą przynieść prawdziwe szczęście i pokój. Tak więc, krok po kroku, zaczyna uzdrawiać nasze grzeszne serce. Aby dokonać prawdziwego postępu na ścieżce uświęcenia, musimy pozwolić się napełniać Duchem Świętym każdego dnia. Nasze życie musi być całkowicie poświęcone i oddane Bogu. Obejmuje to intensywny czas modlitwy, w którym badamy nasze serca, pozwalamy Bogu je oczyścić i poddajemy się Jemu, a także czas poświęcony Słowu Bożemu. Studiując Biblię, poznajemy Boga jeszcze lepiej. To pozwala nam rozpoznać nasze własne niedoskonałości. Biblia działa jak lustro, które pokazuje nam nasze niedoskonałości. Często może to być zniechęcające.

Wewnętrzny smok

W tym momencie wróćmy na chwilę do naszego wędrowca: Pełen pewności zwycięstwa, które odniósł Jaskinia smoka i zaczął kroczyć ścieżką uświęcenia. Musiał jednak uświadomić sobie coś strasznego! Chociaż podróżował z Bogiem przez tak długi czas, wciąż powracał do starych nawyków, o których myślał, że już dawno je porzucił. Ze smokiem był w stanie oprzeć się pokusie zjedzenia pieczeni wieprzowej. Ale kiedy przyszło do nie delektowania się zbyt dużą ilością dobrych rzeczy, zawiódł. Raz po raz nie był w stanie oprzeć się pysznemu jedzeniu na pysznym poczęstunku w kościele i jadł zbyt dużo, a wszystko w bałaganie. Rezultatem była niedyspozycja i nadwyrężone nerwy. To osłabiło go w służbie Bogu. Było tak wiele innych rzeczy, w których podróżnik ciągle zawodził. Powoli docierało do niego, że walka ze smokami w jaskini była niczym w porównaniu z walką z wewnętrznym smokiem.

Smok w nim jest nadal bardzo żywy i zawsze gotowy do walki o swoje prawa, zaspokajania swoich potrzeb i szukania własnej przewagi. Niestety, wędrowiec zdaje sobie sprawę, że sam jest smokiem! A przecież tak bardzo chciałby być jak baranek, za którym podąża. Smutny i głęboko zrozpaczony, pada na kolana i gorzko płacze nad swoim splamionym grzechem sercem. Wszystko, co widzi, to niedoskonała, ułomna istota, która wyrządza więcej szkody niż pożytku. Ogarnia go zniechęcenie. Jak może być kiedykolwiek gotowy do społeczności z niebiańskimi istotami, nie mówiąc już o świętym Bogu, który brzydzi się grzechem?

Nagle do ucha podróżnika dociera miękki, delikatny, znajomy głos, mówiący: „Spójrz na mnie, a nie na swoje grzechy!“. Albo jak ujęła to moja ulubiona autorka Ellen G. White: „Kiedy patrzę na siebie, zastanawiam się, jak mogę być zbawiony. Ale kiedy patrzę na Jezusa, zastanawiam się, jak mogę się zgubić“.“
O, cudowna miłości! W Jezusie jest nadzieja dla każdego zniechęconego pielgrzyma!

Podróżny spogląda w górę i widzi swojego Zbawiciela pochylającego się do niego na schodach. Jego ręka jest wyciągnięta w kierunku podróżnego. Drżącą ręką chwyta silną dłoń Zbawiciela. Widzi ślady po gwoździach. Przypominają one podróżnemu o wysokiej cenie, jaką Jezus zapłacił za niego osobiście. Uświadamia sobie, że Bóg zrobił wszystko, co możliwe, aby go zbawić. Wszystko, co podróżny musi zrobić, to zaufać tej nieskończonej miłości i całkowicie Mu się poddać. Jezus stawia podróżnika na nogi. Natychmiast zalewa go nowa siła i odwaga. Jezus mówi do niego: „Nie zniechęcaj się, jeśli ciągle ponosisz porażki na tej ścieżce. Ta ścieżka służy do pokazania ci rzeczy w twoim sercu, które wciąż chcę zmienić i uzdrowić. Wciąż są pewne dziury, które próbujesz wypełnić ziemskimi rzeczami. Sam już wiesz, że te rzeczy ci szkodzą, ale jeszcze nie nauczyłeś się ufać Mi, że mogę zaspokoić te potrzeby o wiele lepiej. Dlatego nie zniechęcaj się, gdy zdajesz sobie sprawę, że twoja miłość i zaufanie są tak niedoskonałe. Jesteś na tej ścieżce, by się tego nauczyć. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale nawet jeśli zszedłeś trochę w dół, twoja ścieżka zawsze była pod górę. Zawsze były co najmniej trzy kroki w górę i tylko maksymalnie dwa kroki w dół. Innymi słowy, zawsze robiłeś jeden krok do przodu. Transformacja ze smoka w baranka nie następuje z dnia na dzień. To długi, bolesny proces. Ale skupienie jest kluczowe! Jeśli bardziej skupisz się na smoku w sobie i będziesz się na niego złościć, zyska on moc i stanie się silniejszy. W ten sposób nigdy go nie pokonasz. Jeśli zamiast tego spojrzysz na mnie, automatycznie przemienisz się w baranka. Ponieważ stajesz się bardziej podobny do rzeczy, którymi się zajmujesz. Miej więc oczy utkwione we mnie, opieraj się na potężnej skale! Idź naprzód z wiarą, nawet jeśli wszystko temu przeczy! Działaj tak, jakby zwycięstwo było twoje, nawet jeśli twoje uczucia mówią ci inaczej! Wtedy smok w tobie zostanie pokonany!“.“

Koniec ścieżki jest w zasięgu wzroku!

Tak więc obaj kontynuują swoją drogę. Podróżny mocno trzyma się Jezusa, nie odrywając od Niego wzroku. Mimo to zdarza się, że ścieżka ponownie prowadzi go w dół. Ale teraz podróżny nie jest już zniechęcony swoimi słabościami. Wręcz przeciwnie, jego słabość jeszcze bardziej zbliża go do Jezusa. Nie zdając sobie z tego sprawy, czyni szybkie postępy na drodze uświęcenia. Coraz więcej grzesznych plam znika z jego serca, a jego charakter staje się coraz bardziej podobny do charakteru Pana.

Nagle obaj dochodzą do drogowskazu wskazującego na niebiańskie Jeruzalem. Na widok tego znaku serce podróżnika podskoczyło z radości. Cel jego długiej podróży nie wydaje się już zbyt odległy! Jezus uśmiecha się do niego zachęcająco: „Tak, już prawie dotarłeś! Teraz już niedaleko do wiecznego odpoczynku. Ale jest jeszcze jedna, ostatnia próba. Twoje zaufanie do mnie zostało wystawione na próbę i wyćwiczone podczas wszystkich wyzwań twojej dotychczasowej podróży. Wiele się nauczyłeś. Teraz nadszedł czas na ostatnią sesję treningową. Teraz nadszedł czas, aby porzucić ostatnie ziemskie rzeczy, na których polegałeś i zaufać tylko mnie. Ale nie martw się! Nie pozwolę ci przejść przez ten test samemu. Otrzymasz szczególną siłę od Ducha Świętego. On pomoże ci porzucić wszystko na tym świecie - nawet twoje życie. Jeśli zdasz ten test, zyskasz to, czego już nigdy nie będziesz mógł stracić!“.“

Z zachęcającym uśmiechem Jezus znika z oczu podróżnika. Wspina się po ostatnich stopniach na ścieżce uświęcenia, zastanawiając się nad znaczeniem słów.

Tutaj aby kontynuować historię! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane posty